I’ll Find My Way Home

Nie ma przypadków.

Rok temu jesienią założyłam moją wymarzoną firmę, która jest nie tylko sumą moich zawodowych osiągnięć oraz licznych potknięć 🙂 lecz również najwspanialszym marzeniem o niezależności, która jest jedną z moich najwyżej cenionych wartości w życiu.

Sześć lat temu pewnego jesiennego wieczoru poczułam, że chcę pisać eseje i umieszczać je na blogu opisującym ówczesną Hanię – czyli idealnie nieperfekcyjną. Niedoskonałą, uczącą się odpuszczać, by pomieścić miliony emocji i tony wrażliwości, które w niej tkwią.

Jesienią czuję, że inaczej mi się żyje. Jakoś tak jeszcze bliżej siebie samej. Tej jesieni też pojawiło się we mnie coś nowego. Myśl o tym, że powinnam pożegnać się z blogowaniem. Trudno to pogodzić z prowadzeniem firmy, trudno to pogodzić z czymkolwiek. Poza tym bloguję tylko wtedy jak czuję, że to co chce przekazać może stać się dla kogoś wartościowe. Może pomóc odkryć coś nowego. Uwielbiam iść w jakość, ilość nie jest dla mnie wyznacznikiem w tym przypadku. Tę myśl zastąpiło uczucie płynące z głębi serducha. I ten szept – Nie rób tego. Nieperfekcyjna jest ważną częścią Twojej historii…

I wiecie jest taki moment, kiedy rozkręca się cała akcja w filmie, musi nastąpić jakiś zwrot, jakieś nieoczekiwane zdarzenie, jakieś booom, żeby główna bohaterka odnalazła na nowo sens w czymś z czego chce zrezygnować. I ten moment się u mnie objawił w postaci odnalezienia poczucia sensu tej mojej przygody z nieperfekcyjną – ona była początkiem mojej drogi do zdrowienia, jednocześnie stała się misją dzielenia się tym procesem z kimś, kto też może być w potrzebie, jak ja wtedy. Pisząc oddawłam kawałek siebie i jednocześnie kawałek po kawałeczku układałam moje życie na nowo. Choć wielokrotnie pudełko z moimi marzeniami i troskami rozsypywało się znów, szturchane i popychane przez życiowe zawieruchy. Nieperfekcyjna pozwalała mi dać temu upust i „przelać” te emocje na ekran, wystukać wszystko to w klawiaturę. To było jak powrót do siebie… Powrót do domu…

Zauważyłam, że coraz rzadziej mam potrzebę wyrzucania z siebie bólu, trosk i żalu, ponieważ w istocie rzeczy jest tego we mnie coraz mniej. Czasem tylko pojawia się taki moment kiedy, coś mną ruszy tak mocno, że siadam i znów piszę. I to pomaga. Każdemu wolno czasem poczuć bezsilność, mieć słabszy dzień i nie mieć ochoty patrzeć na ten wirtualny świat „wiecznej szczęśliwości” i fałszowania rzeczywistości – w którym nie wolno głośno mówić o pewnych problemach a inne są wręcz „pożądane” – chodzisz do terapeuty uważaj na krytykę, jesteś zakupoholiczką – super, kup więcej ciuszków, nikt Cię za to nie będzie ganił… Cóż z moim idealizmem trudno jest czasem patrzeć na kurz rzeczywistości 😉

I jak ja bardzo lubię te powroty do siebie. Do domu. Powiadają czasem, że dom to może być osoba. A co gdybyś była dla siebie domem. Pełnym bezpieczeństwa, zaufania i czułości. Ja już swój dom odnalazłam. I nawet kiedy na zewnątrz szaleje burza, tulę się do siebie mocniej i mówię – przetrwasz to, już tam byłaś, teraz napij się herbaty i zaufaj sobie. Przetrwasz to.

Nie ma przypadków. Nie jesteśmy tu przypadkiem. Ty nie jesteś na tym świecie przez przypadek…

Tylko najpierw odkryj swoje DLACZEGO…

Choć może to Twoje DLACZEGO odkryje Cię samo…

Utulam do serducha w rytm szeleszczących jesiennych liści…

Nie ma przypadków? Nie ma przypadków.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *